Za nami kolejne spotkanie z cyklu „Kryminalne Zagadki Śląska”. Tym razem udało się nam połączyć niezwykłość miejsca, w którym odbyło się spotkanie, z nieszablonowością i oryginalnością gościa.
Proszę Państwa naszym gościem był Andrzej Stasiuk.
Przyczynkiem do naszego spotkania w murach aresztu były „Mury Hebronu” – debiutancka książka Andrzeja Stasiuka opublikowana w 1992 roku, która opowiada o życiu w więziennej rzeczywistości. O książce sam autor powiedział, że teraz napisałby ją lepiej, ale z rozrzewnieniem wspomina ten „bezszczel w pisaniu”, który wtedy mu towarzyszył.
Autor opowiadał o swojej samotni, o niedocenianym, niewidocznym i nieznanym Beskidzie; wspominał o tym, jakich fantastycznych ma sąsiadów chroniących jego prywatność. Mówił również o matce literatury czyli nudzie, „bo ile można oglądać krajobrazy”.
Mogliśmy również posłuchać, jak to z tą nagrodą „Fryderyki” było, jak Stasiuk kariery z zespołem „Haydamaky” nie zrobił, ale zdobył cenne doświadczenie. „Po wyjściu z gali, ze świata złota i blichtru, z absurdu, trafiłem w ciemność prawdziwego świata. Ale bez obaw, trwa nagrywanie kolejnej płyty, tym razem jazzowej”.
Oczywiście padło też pytanie o nową książkę, na co usłyszeliśmy: „żona mnie dręczy, będzie na wiosnę, może wczesne lato”.
Stasiuk pytany o nagrody literackie odpowiada: „fajnie że są, jeszcze lepiej, jak są to nagrody pieniężne”. Wspomniał też o nadprodukcji literatury (mnóstwo tytułów, wielu autorów); pojawiło się również przesłanie do ludzi, który chcieliby zostać pisarzami: ”weźcie za to odpowiedzialność, to duchowa przygoda”.
Pisarz mówił także o sobie: „lubię się narażać, lubię hejt, wtedy wiem, że literatura coś znaczy, kogoś interesuje, porusza”.
Dziękujemy wszystkim za przybycie. Mamy nadzieję, że nie zmarzliście za bardzo, a otoczenie sprzyjało refleksji i być może wywołało dreszcz niepokoju.
Autorem zdjęć jest Paweł Janicki