O yerbie, herbacie, miłości do parzenia i indiańskich plemionach opowiadał Rafał Przybylok. Podczas spotkania w Filii nr 20 autor książek o tym napoju i właściciel herbaciarni, zdołał przekonać zebranych, że herbata to na pewno nie jest nudny trunek.
Rafał Przybylok okazał się nie tylko znawcą herbaty, którą poznaje od wielu lat, ale również odpowiednią osobą, potrafiącą opowiadać o niej lepiej niż niejeden gawędziarz. Tematem przewodnim była yerba mate, którą mieli okazję spróbować zebrani goście. Poznali oni właściwy sposób parzenia tego napoju, polegający na zalewaniu małą ilością wody, wystarczającej na 3-4 łyki, a następnie ponownym zaparzeniu pozostałych liści. Stąd też mówi się o ceremonii pici yerby, bo proces ten powinno powtarzać kilkakrotnie. Rafał Przybylok przedstawił również odpowiednie naczynia, służące do picia – mateo pala santo, ze świętego drzewa czy tykwę zrobioną z kalebasy oraz wyjaśnił zaletę picia tego naparu przez słomkę, fachowo nazywaną bombillą.
Spotkanie przy yerbie, było okazją również do omówienia jej odmian i zalet. Trzy najpopularniejsze gatunki pochodzą z Ameryki Południowej. Ta z Paragwaju jest wytrawna, dymna i bardziej niż w innych czuje się w niej luźne paprochy. Odmiana brazylijska jest lżejsza, bez pyłów i bardziej roślinna. Ostatnia – pochodząca z Argentyny jest najłagodniejsza, a jej grubo cięte liście powodują, że potrzebuje ona więcej miejsca, by się zaparzyć. Opowiadanie o tym wyjątkowym naparze było okazją również by wymienić jego zalety, w tym ograniczenie powstawania komórek tłuszczowych czy wpływania na ludzki mózg, blokując sygnały o głodzie. Stąd takie duże zainteresowanie nią osób, które dbają o swoją linię.
Przy takiej okazji nie można było pominąć tradycyjnej herbaty, która została porównana do wina, ponieważ zbiory co roku powodują, że za każdym razem smakuje ona inaczej. Mowa tutaj oczywiście o herbacie liściastej, a nie tak zwanych „ekspresówkach”, nad którymi specjaliści pracują, żeby niezależnie od wszystkiego, zawsze smakowała tak samo. Skupiając się na herbacie, była również mowa o różnych jej odmianach, od zielonej, przez białą, czerwoną, tradycyjną czarną, po trochę zaskakującą – niebieską. Jak się okazało – sam kolor herbaty zależy głównie od sposobu jej obróbki.
I na koniec dobre rada – yerbe matę można pić, jak się chcę, bo chodzi przede wszystkim o to, żeby smakowała temu, kto ją piję. Okazuje się bowiem, że są i tacy, którzy ją słodzą, dodają mleka, a nawet używają soku zamiast wody. Jedyna obowiązująca zasada – nie zalewamy ją wrzątkiem.