O tym co zapamiętane z życia. Przez wojnę, powstanie i śląską medycynę

„Zapamiętane z życia”, to tytuł książki Bogdana Józefa Głowackiego, która właśnie się ukazała

 To zbiór wspomnień z życia, które nierozerwalnie splotło się z trudną historią najnowszej Polski

Jak zapamiętać tyle ze swojego – życia? Nie wiem, nie ma na to recepty. Zresztą jakbyśmy się nie starali, to i tak nieporównywalnie więcej jesteśmy w stanie zapomnieć, niż zapamiętać – mówi dr Bogdan Józef Głowacki, autor książki „Zapamiętane z życia”, której promocja odbyła się w ubiegłym tygodniu w Czytelni Ogólnej Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zabrzu. Publikacja jest zbiorem wspomnień doktora. Historie z jego życia były doskonale znane najbliższym. Z czasem, za namową rodziny i przyjaciół, zaczął je spisywać, aż doszło do wydania ich w formie książki.

– Zachwyciłem się tymi zapiskami. To spis cudownych przypadków – mówi dr Andrzej Wojcieszek, przyjaciel rodziny i jeden z inicjatorów wydania wspomnień.

Życie dr. Głowackiego, to naprawdę kopalnia niezwykłych historii. Bohater urodził się w Radziejowie na Kujawach. W młodości przeżył Kampanię Wrześniową. Walczył i był ranny w Powstaniu Warszawskim. W czasie wojny studiował medycynę na tajnych kompletach. Po jej zakończeniu pracował jako neurolog na Śląsku. Od lat 60-tych związany ze Szpitalem Górniczym w Biskupicach. Współtwórca Kliniki Neurologii w Zabrzu.

„Zapamiętane z życia” nie jest jednak suchym zbiorem wspomnień. Książka zaskakuje lekkością pióra i barwnością opisów.

Bartosz Pudełko

Rozmowa z doktorem Bogdanem Józefem Głowackim

• Można się czegoś nowego dowiedzieć o sobie spisując swoje życie i patrząc na nie w całości?
Z pewnością tak. Ja doszedłem do wniosku, że moje życie było urozmaicone i uprzywilejowane, skoro udało mi się przejść przez tyle przeszkód i trudnych dróg.
• Spisywał Pan wspomnienia na „luźnych kartkach”. Z czasem zaczęły one przybierać formę książki. Przelanie swoich przeżyć na papier było dla Pana trudne?
To niełatwe zadanie. Ogromna ilość wspomnień, czasem trudnych, które trzeba na nowo przeżyć. Nie sądziłem, że uda się to tak sprawnie przeprowadzić. Jestem zaskoczony swoją wytrwałością w pisaniu. Gdy się zacznie, to przynosi to pewną satysfakcję. To taki strumień. Przypomina się jedna historia, a z nie wynika kolejna, I następna, i następna. Jedne wspomnienia wywołują drugie.
Największą satysfakcję przynosi oczywiście koniec, nie nazwałbym tego dziełem, ale może przedsięwzięciem. Cieszę się, że mogłem coś przekazać. Opowiedzieć o pewnych sprawach. Szczególnie młodym, z moim wnukiem Mateuszem na czele, który był poniekąd siłą sprawczą wydania tej książki.
• Walczył Pan w Powstaniu Warszawskim. Dziś coraz głośniejsza jest dyskusja o jego słuszności. Co Pan o tym sądzi?
Każda ze stron ma poważne argumenty za i przeciw powstaniu. Dzisiaj nie da się już jednoznacznie ustalić czy wtedy słusznie ono wybuchło czy nie. Jeśli o mnie chodzi, to przez szacunek dla poległych uważam, że takie wyrokowanie jest nie na miejscu.

(NOT. B. PUDEŁKO)