Odpadli na rozchichotanej raciborzance

Wystarczyły trzy wyrażenia, by ustalić, kto jest najlepszy z ortografii. W połowie grudnia w miejskiej bibliotece, odbył się finał Miejskiego Konkursu Ortograficznego dla gimnazjalistów.
Startowało 20 uczniów, z 11 zabrzańskich gimnazjów. Najpierw mieli odnaleźć błędy w najeżonym nimi tekście, potem szukali w słowniku zasad ortograficznych. Najlepsza piątka pisała równocześnie na sztalugach trudne wyrażenia. Najlepszy okazał się Bartłomiej Mordyński z G 25. Zadecydowała „rozchichotana raciborzanka na szczycie Hrubego Wierchu" – Bartek jako jedyny napisał poprawnie to wyrażenie. Wcześniej wszyscy finaliści popełnili błąd, pisząc „pięćdziesięciogroszówka zmiażdżona przez pędzący pociąg InterCity". Kolejne miejsca zajęli Aleksandra Lipina z Gimnazjum Katolickiego i Estera Kaczmarek z G 24. – Ortografia w szkołach leży.
Przyczyniają się do tego komputery i telefony komórkowe – pisząc, często lekceważy się zasady – mówiła Elżbieta Wasilonek, dyrektor G 25, organizatorka konkursu.
/dach/

 

Trzynastka chyba jest pechowa

 

Oto dyktando, które w eliminacjach pisali uczestnicy tegorocznego konkursu. Opracowała je Elżbieta Wasilonek.
„Trzynastego nawet w grudniu jest wiosna…"
Ten refren uporczywie dudnił Zuzannie w głowie, kiedy na supermiotle zasuwała do Honolułu. Brzmiał jednak tym razem niczym żałosne rzępolenie w tonacji e-moll…
Absolwentka-prymuska Najstarszej Szkoły Białej Magii niejako z urzędu uczestniczyła w obradach speckomisji ds. zwalczania czarnej magii. Nużące obrady spowodowały, że nie bez kozery zagłębiła się w lekturze „Twojego Stylu"…
Zaczytanie nieagresywnie przerwał wróżce kurant jej nader nowoczesnej kuli: „Papaya" Urszuli Dudziak raz-dwa wywołała Zuzkę z okołolekturowej zadumy.
Nieskwapliwie zerknęła w opalizującą niby-głębię kryształowej kuli, którą zawsze miała na podorędziu. Zobaczyła swój conocny koszmar: obłożoną słownikami i zabazgranymi karteluszkami autorkę rokrocznych dyktand, która z chichotliwym półuśmiechem stukała w klawiaturę notebooka marki Apple
– właśnie tworzyła nowy tekst o wróżce Zuzannie.
Trzynasty raz widzimisię autorki corocznych dyktand wyrywało wróżkę z cokwartalnego posiedzenia Najstarszej Rady Starszych.
Trzynasty raz maniaczka ortografii przetrudnej kazała Zuzce przemieszczać się na torbomiotle „Mazda" w nieznane.
Trzynasty raz groziło jej spotkanie z rozpuszczoną Honoratą Bonawenturówną, na półkrótko ostrzyżonym hochsztaplerem Burgundem, kochliwym arcymagiem Hipolitem, żmijowatą modnisią Elżbietą, horoskopoholiczką Marzeną, staromodną babą-jagą Jagą, ultrazazdrosną Brunhildą czy czort wie jeszcze z kim!
Dobrze, że mazda ma GPS, bo Zuzanna nie miała pojęcia, gdzie jest Honolulu – dotychczas się jej ono kojarzyło z powiedzonkiem:  Jedź do Honolulu małpy straszyć!"
Małpy?!?!…