W Pawłowie jak w rodzinie

W CZERWCU ODBYŁA SIĘ UROCZYSTA PROMOCJA ALBUMU „NASZ PAWŁÓW”

Ponad pięćset archiwalnych czarno-białych zdjęć, współczesne barwne ilustracje oraz teksty czterdziestu autorów składają się na album „Nasz Pawłów”. To kolejne z wydawnictw prezentujących w bardzo oryginalny sposób dzielnice Zabrza. Spotkanie promujące książkę odbyło się 9 czerwca w Dzielnicowym Ośrodku Kultury.

To rzecz o nich, dla nich i pisana w dużej mierze przez nich samych. Mieszkańcy Pawłowa są z niej bardzo dumni. Wertując stronice, z rozrzewnieniem przenoszą się do lat dzieciństwa, do świata, którego już nie ma, ale który wciąż pozostaje w ich pamięci.

– W tej książce jest zdjęcie mojej mamy z 1923 roku. Wtedy poszła razem z siostrą pierwszy raz do szkoły. Miała siedem lat – opowiada Irena Olejnik, która w Pawłowie mieszka od urodzenia. – Oglądając ten album, trudno nie poddać się nostalgii, wspomnieniom o ludziach, których już dawno nie ma. Przypomina mi się mój dziadek, który miał przed wojną dwie kamienice w Gliwicach na wynajem i nieźle mu się powodziło. Nagle zapragnął mieć… Poczet Królów Polskich. Kupił go sobie i wiele się w jego życiu zmieniło. Skończyło się na tym, że musiał uciekać do Polski. Sprzedał kamienice i przyjechał do Pawłowa, gdzie przy głównej ulicy kupił inną kamienicę. I tak nasza rodzina związała się z ta dzielnicą. Pamiętam, że w domu, w którym mieszkałam jako dziecko, był bank spółdzielczy, a do jego kasy przychodzili codziennie rolnicy po pieniądze – wspomina pani Irena.

„Nasz Pawłów” to czwarty album z cyklu wydawanego przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Zabrzu. Jego inicjatorką była przed laty ówczesna dyrektor szkoły plastycznej w Kończycach, a dziś prezydent miasta, Małgorzata Mańka-Szulik. W 2010 r. ukazały się „Nasze Kończyce”. Potem przyszła kolej na „Naszą Rokitnicę” i „Nasze Biskupice”. Wyjątkowość wszystkich wydawnictw polega na tym, że w każdym z nich decydujący głos mają mieszkańcy.

– Książka księdza Józefa Knosały z 1928 roku „Bielszowice, Kończyce, Pawłów” to ostatnia publikacja, w której mówiono o naszej dzielnicy. Kiedy ukazała się pierwsza pozycja z obecnej serii, wiedzieliśmy, że to tylko kwestia czasu, by powstała również książka o Pawłowie. No i doczekaliśmy się – uśmiecha się Krystian Jonecko, zabrzański radny i mieszkaniec Pawłowa. – To prawdziwa historia tej części miasta. Dzielnicy, szkoły, domu kultury, parafii i przede wszystkim ludzi kiedyś i teraz tu żyjących. Sporo egzemplarzy książki trafi pewnie za granicę, bo tam mieszka wielu dawnych mieszkańców Pawłowa, którzy wciąż pamiętają, gdzie się urodzili – dodaje Krystian Jonecko.

Album ma 220 stron i złożony jest z kilku części poświęconych ogólnej historii dzielnicy, jej polskości, a także m.in. szkole i kościołowi. Najbardziej osobiste są jednak rozdziały „Życiorysami pisane” i „Spacer po dzielnicy”, będące swoistą sentymentalną podróżą po czasie minionym.

– Przed przystąpieniem do prac nad książką obawialiśmy się trochę czy znajdzie się na tyle dużo materiałów, by ją wydać. Chodziło głównie o zdjęcia. Pawłów, jak i całe Zabrze, był miejscem pogranicza, więc skupia w sobie wszystkie elementy tego zjawiska. Tutaj przenikają się zarówno tradycje rolnicze, jak i robotnicze, a wszystko składa się na tożsamość dzielnicy. W książce mamy ostatecznie ponad pięćset ilustracji, co tylko świadczy o szacunku, jakim mieszkańcy Pawłowa darzą swoją przeszłość. W indeksie książki jest z kolei ponad tysiąc nazwisk i to też o czymś mówi, bo to nieduża dzielnica – zwraca uwagę Tomasz Iwasiów, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej.

Podczas czerwcowego spotkania w Dzielnicowym Ośrodku Kultury nie brakowało wzruszeń.

– W Pawłowie mieszkałam 25 lat. To była zawsze jedna wielka rodzina. Wszyscy się rozumieli, wiedzieli, co się dzieje u innych, choć przecież nie było telefonów. Nikt nie zamykał nawet drzwi. Najszybciej rozchodziły się wieści o zabawie, zawsze się jakoś o niej dowiadywano -śmieje się Izabela Niedźwiedź, autorka kilku tekstów w albumie. – Potem wyjechałam z Pawłowa, ale zawsze tu wracam z sentymentem. Teraz przeglądam ten album i widzę siebie na fotografii, jaka byłam mała w tamtym radosnym czasie, który już minął… – z rozrzewnieniem wspomina pani Izabela. Waleria Maciejczyk z sentymentem opowiada o znajdującym się niegdyś w Pawłowie kinie „Saturn”, które było prowadzone przez członków jej rodziny. – Założył je mój dziadek, ale znam go tylko z opowiadań. Dziadek zapożyczył się, zdobył dokumenty operatora, kupił niezbędne maszyny, które sam obsługiwał z pomocą córek. Sprowadzano wtedy jeszcze nieme filmy z Wrocławia, piękne bajki i melodramaty dla dorosłych, najnowsze kinowe przeboje, które miały premierę za granicą niewiele wcześniej. Wszyscy tu przychodzili, to było dobre miejsce spotkań także dla osób z okolicznych miejscowości – podkreśla pani Waleria.

Spotkanie promocyjne albumu „Nasz Pawłów” uświetnił występ chóru Lutnia, który jest prawdziwą ikoną dzielnicy. Liczy sobie 95 lat.                                                                                                                               

WG